Postepy wydawnicze, cz. IV: Krótka refleksja

To miało być proste.

„Wezmę sobie .pdf albo .doc” – myślałem – „skonwertuję na ePUB i MOBI paroma kliknięciami i po sprawie.”

Cóż, było to myślenie w rodzaju „Wezmę śrubokręt i rozkręcę jadący w moją stronę czołg, bułka z chlebem.”

Teraz po 10 wersjach ePUB wygląda na gotowy i nawet przypisy działają. Zostaje jeszcze MOBI.

Koniec wynurzeń.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*